Firmy rekrutacyjne regularnie korzystają z informacji publikowanych
przez kandydatów na portalach społecznościowych. Często publikowane
zdjęcia i posty mogą zaważyć na ostatecznej decyzji przyszłego
pracodawcy o przyjęciu do pracy. Dlatego eksperci radzą, by z rozwagą
tworzyć swoje profile na portalach społecznościowych. Podstawą jest
takie ustawienie prywatności konta, żeby mieć kontrolę nad informacjami,
aby przyszły – lub obecny – pracodawca nie miał do nich dostępu.
– To, co wrzucamy do sieci jest częścią naszego wizerunku – mówi Piotr
Bucki z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku. – Nasz profil powinniśmy
traktować tak, jakby miał być naszą wizytówką, przedłużeniem CV, w
którym nie zamieścilibyśmy wszystkich informacji o sobie. Nawet jeśli
uwielbiamy bawić się do rana, to nie piszemy o tym przyszłemu
pracodawcy.
Firmy rekrutacyjne nie opierają się tylko na
dokumentach przesłanych przez kandydata. Same szukają dodatkowych
informacji na jego temat – często przy użyciu specjalnych aplikacji.
– Spotkałem się już z wieloma oprogramowaniami do aplikacji, które
pozwalały bezpośrednio z poziomu biura rekrutacji sprawdzić profil
danego kandydata na Facebooku – wyjaśnia Bucki z rozmowie z Agencją
Informacyjną Newseria. – Jeśli miał on wszystkie informacje
upublicznione, to w bardzo łatwy sposób można było przejrzeć cały jego
profil, zobaczyć jakie ma zainteresowania, czym się zajmuje sprawdzić
zdjęcia.
Co więcej, odnajdywane są nie tylko wpisy i zdjęcia
publikowane przez samego kandydata. Jeśli jego konta na portalach
społecznościowych nie są odpowiednio ustawione, informacje o nim są bez
trudu odnajdywane na profilach jego znajomych.
– Zadbajmy o to,
żeby mieć odpowiednio ustawioną prywatność na wszelkich profilach
społecznościowych, żeby mieć zabezpieczone chociażby takie funkcje jak
tagowanie – tłumaczy Bucki. – Chodzi o to, żeby nasi znajomi nie mogli
nas tagować na zdjęciach, albo żebyśmy musieli aprobować każde
tagowanie. Bardzo często nawet nie wiemy, że ktoś wrzucił nasze zdjęcia z
imprezy, a potem się okazuje, że ktoś je odnalazł.
Kłopoty mogą
też mieć już zatrudnieni pracownicy, którzy zbyt często i otwarcie
korzystają z portali społecznościowych w czasie pracy. Tutaj też duże
znaczenie ma stoipeń prywatności profilu i odpowiedni dobór „znajomych”.
– Jeżeli mamy upublicznione informacje o sobie, to pracodawca może
postawić nam zarzut albo mieć pewne wątpliwości, jak pracownik pracuje w
ciągu swoich etatowych godzin – mówi ekspert Wyższej Szkoły Bankowej. –
Jeżeli zauważy, że są logowania w trakcie godzin pracy, jakieś
aktywności w sieci niezwiązane z obowiązkami zawodowymi, to absolutnie
będzie miał prawo do tego, żeby podnieść taką kwestię.
Inną
sprawą jest publikowanie informacji dotyczących samej firmy przez
pracownika, w szczególności, jeśli są to wpisy nieprzychylne czy wręcz
naruszające dobre imię pracodawcy. Firmy traktują to często jako łamanie
lojalności wobec nich, a to może skończyć się zwolnieniem z pracy. Jak
pracownik się z tym nie zgadza, może iść do sądu, chociaż trudno
przewidzieć, jaki wyrok w takiej sprawie może zapaść.
– To są
sprawy zupełnie nowe dla polskich sądów, nie tylko zresztą dla polskich,
kiedy pracownik jest zwolniony z powodu jakiegoś wpisu albo jakiejś
aktywności na Facebooku, która w rzekomy sposób narusza dobre imię
pracodawcy – mówi Piotr Bucki i dodaje, że najlepszym rozwiązaniem jest
profilaktyka. – Lepiej gospodarować naszym wizerunkiem w sieci i mieć
świadomość, że są pewne mechanizmy, które mogą nam zaszkodzić.http://www.biznes.newseria.pl/…/profil_na_facebooku,p910190…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz